Sejmowa komisja ds. petycji przygotowała projekt nowelizacji ustawy o ochronie przyrody poszerzający kompetencję władz samorządowych. Proponuje w nim, by wójt, burmistrz czy prezydent, a w przypadku nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków także wojewódzki konserwator zabytków mógł wydać decyzję o usunięciu w określonym terminie drzewa zagrażającego  życiu lub zdrowiu ludzi, a także budynkom. I to bez zgody właściciela budynku. Co więcej w szczególnie uzasadnionych przypadkach decyzji może być nadany rygor natychmiastowej wykonalności. Jeżeli posiadacz nieruchomości nie wykona takiej decyzji,  gmina usunie drzewo na jego koszt.

Skąd taki pomysł?

W uzasadnieniu projektu czytamy, że brak jest przepisów jednoznacznie określających tryb postępowania, gdy np. pień pochylonego drzewa w znaczącej części znajduje się nad sąsiednią działką albo, gdy gałęzie wprawdzie nie wychodzą poza obręb działki, ale są suche i ciężkie i podczas wichury mogą spaść na sąsiednią działkę. Wówczas bowiem mimo realnego zagrożenia, sprawa o usunięcie musi trafić do sądu. A postępowania sądowego jest kosztowne i czasochłonne, zwykle konieczne jest dokonanie oględzin przez sąd w terenie.
- I tak powinno pozostać – uważa dr Daria Danecka z Instytutu Nauk Prawnych PAN. - Sąd rozpatrując sprawę może uwzględnić wszystkie okoliczności.  Jeśli zaś projekt zostanie uchwalony tryb sądowy zostanie zastąpiony administracyjnym, który nie ma tylu możliwości, co sąd. Ponadto może się zdarzyć, że gmina wykorzysta potencjalne zagrożenie jako pretekst do wycinki – zauważa Daria Danecka.

Krzysztof Ścibor z Greenpeace Polska również wyobraża sobie sytuacje, w której szybka ścieżka zaproponowana w poselskim projekcie będzie wykorzystywana do nieuzasadnionych wycinek, choć ma nadzieję, że tak jak w przypadku Lex Szyszko spotka się z protestami lokalnej społeczności.
Daria Dancka zauważa jednak, że jeśli decyzja będzie miała rygor natychmiastowej wykonalności odwołanie nie będzie miało sensu, bo drzewa już nie będzie. Dlatego jej zdaniem projekt zły nie powinien zostać uchwalony.

Celu nowelizacji nie rozumie też Krzysztof Ścibor.  - Kwestie bezpieczeństwa stanowią dość oczywisty argument przemawiający za koniecznością wycięcia drzewa o ile nie ma możliwości zastosowania rozwiązania alternatywnego. Tyle że obecne regulacje dają wystarczające możliwości w tym zakresie  - tłumaczy Krzysztof Ścibor.

Bez opłat

Obecnie zgodnie z art. 83f ust. 1 pkt 13 ustawy z 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody „wycięcie drzewa może nastąpić bez wymaganego zezwolenia w razie prowadzenia akcji ratowniczej przez jednostki ochrony przeciwpożarowej lub inne właściwe służby ustawowo powołane do niesienia pomocy osobom w stanie nagłego zagrożenia życia lub zdrowia”. Zdaniem projektodawców jest to przepis bardzo ułomny, bo nie daje podstaw do wycięcia drzewa tylko z powodu tego, że zagraża ono życiu lub zdrowiu ludzi. Dotyczy bowiem wyłącznie okresu prowadzenia akcji ratowniczej – a więc w praktyce dotyczy np. sytuacji wycięcia drzewa, gdy konieczne jest szybkie utorowanie dojazdu. Na usunięcie drzew lub krzewów, które zagrażają bezpieczeństwu ludzi lub mienia w istniejących obiektach budowlanych należy uzyskać zezwolenie. Tyle, że za taką wycinkę zgodnie z art. 86 u.o.p. nie nalicza się opłat. Z kolei zgodnie z Kodeksem cywilnym właściciel nieruchomości, co do zasady, powinien zadbać, aby  drzewa czy krzewy nie przechodziły na grunt sąsiada.  Jeśli jednak nie potrafi, to  właściciel gruntu może obciąć i zachować dla siebie korzenie, gałęzie, owoce przechodzące z sąsiedniego gruntu, jednakże wcześniej powinien wyznaczyć sąsiadowi odpowiedni termin do ich usunięcia.


-Jolanta Ojczyk